Mokosh to polska marka kosmetyków naturalnych, jej nazwa pochodzi od bogini ziemi Mokosh.
Masełko zamknięte jest w metalowym pudełku o minimalistycznym wyglądzie. Jego pojemność to 120 g które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Masło ma dosyć twardą konsystencję jednak rozpływa się pod wpływem ciepła naszych palców, również gdy w pomieszczeniu jet gorąco - topi się i nadbiera konsystencji właśnie masła. Z tego też względu nie polecam go do stosowania latem, zdecydowanie lepiej użyć go jesienną lub zimową porą. Posiada delikatny, rześki i przyjemny zapach.
Produkt jest bardzo wydajny, wystarczy jego niewielka ilość - trzeba uważać żeby nie przesadzić, kilkakrotnie zdarzyło mi się wieczorem wsmarować go za dużo i rano nadal miałam tłuste ciało. Wchłania się dosyć wolno ale za to pozostawia nawilżoną i natłuszczoną cerę przez długi czas ( u mnie są to nawet 24 h!).
W składzie są same dobroci: masło shea, olej migdałowy, wosk pszczeli, olej jojoba, olej arganowy, olej z kiełków pszenicy. Na stronie producenta można zakupić to masło w cenie 49 zł za 120 g.
Czy miałyście okazje stosować to masło? Jeśli tak to jak się u Was sprawdziło? Czy znacie może inne produkty tej marki godne uwagi? :)
Cammy.
Inne produkty tej marki na moim blogu:
Nie miałam nic tej marki :), też nie lubię balsamowania...
OdpowiedzUsuńMarkę znam i lubię, ale tego masełka nie miałam :)
OdpowiedzUsuńBalsamowanie to moja zmora :-)
OdpowiedzUsuńDużo o nim słyszałam, ale nie używałam ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie naturalne masła :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny produkt :) obserwuje :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie produkty do pielęgnacji ciała:)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem zapachu :)
OdpowiedzUsuńnie znam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze nic tej firmy. Spodziewam się, że to masło pachnie obłędnie! :)
OdpowiedzUsuń