sobota, 31 grudnia 2016

Sukin, micellar cleansing water

Sukin jest australijską marką kosmetyków naturalnych, odpowiednich również dla wegan. Firma powstała w 2007 roku z misją wprowadzenia kosmetyków niedrogich o wysokiej jakości oraz efektywnym działaniu. Urzekło mnie motto firmy Skincare that doesn't cost the earth.




Markę Sukin poznałam poprzez odżywkę do włosów którą bardzo polubiłam. Po udanym romansie stwierdziłam że chętnie poznam inne produkty tej firmy, niestety spośród kolejnych 3 zakupionych produktów nie spodobał mi się ani jeden.

Woda micelarna zapakowana jest w ciemną, plastikową butelkę z solidnym zamknięciem. Produkt ten dosyć przeciętnie radzi sobie ze zmyciem makijażu - między rzęsami bardzo często pozostawały resztki tuszu. Na domiar złego po użyciu tej wody skóra wokół oczu prawie za każdym razem mnie piekła (winowajcą może być alkohol denaturowy obecny w składzie kosmetyku).






Skład: woda, sok z aloesu, gliceryna, decyl glucoside (bardzo łagodny środek myjący), lecytyna (naturalny emulgator pozyskiwany z tłuszczy), ekstrakt z ogórka, ekstrakt z kwiatu rumianku, wanilina (chemiczna substancja zapachowa), alkohol denaturowy, fenoksyetanol-substancja konserwująca (maksymalne dopuszczalne stężenie w kosmetyku to 1%), alkohol benzylowy- substancja konserwująca (maksymalne dopuszczalne stężenie - 1%)

Płyn micelarny o pojemności 250 ml bardzo często dostępny jest w TkMaxxie w cenie 19,99 zł.

Inne kosmetyki marki Sukin opisane na blogu:
Nawilżająca odżywka do włosów.

sobota, 24 grudnia 2016

Kringle Candle, Christmas

Uwielbiam świece zapachowe, towarzyszą mi przy różnych okazjach oraz na co dzień. Na święta tym bardziej nie mogło zabraknąć świecowego akcentu. Wieczór wigilijny umilała mi świeca marki Kringle Candle o zapachu Christmas.


Nuty zapachowe: Siberian Fir Needles (igły jodły syberyjskiej), Cedarwood (drewno cedrowe), Sandalwood (drewno sandałowca), Musk (piżmo), Wood (drewno).

Spoglądając na nuty zapachowe oczekiwałabym mroźnego zapachu choinki z domieszką palącego się drewna. Mój nos podpowiada, że Christmas to zapach perfumowy, elegancki ale rzeczywiście świąteczny. Nie ma tutaj typowego zapachu świątecznego drzewka czy też drewna. Jest piękna mieszanka zapachów która idealnie nadaje się na świąteczny stół. Na zdjęciu widzicie małą świeczkę (127 g) która starczyć ma na 20 godzin palenia, zazwyczaj małe świeczki pachną dopiero gdy staniemy obok nich, jednak to maleństwo bardzo miło mnie zaskoczyło. Czuć było ją w całym ok 20 m pokoju, dała radę się przebić pomimo stołu zastawionego świątecznymi przysmakami. Jeśli nie dopalę jej do końca w tym roku, z pewnością trafi na wigilijny stół za rok :)


Zapach Christmas możecie zakupić w sklepie Goodies: wosk (12 zł), daylight (12 zł), duża świeca (109 zł).


Przy okazji tego wpisu chciałabym życzyć Wam spokojnych Świąt spędzonych w rodzinnej, ciepłej atmosferze :)

Cammy.

niedziela, 11 grudnia 2016

Pixie Cosmetics, Mega Matte Kapok Tree Powder

O makijażu jeszcze nie było, nigdy nie byłam w tym dobra jednak czas powiedzieć kilka dobrych słów o pudrze marki Pixie. :)

Inspiracją marki Pixie Cosmetics jest bogactwo natury oraz piękno otaczającego świata. Tak właśnie powstała marka produkująca kosmetyki do makijażu o naturalnych i bezpiecznych składach.


Kapok Tree Powder to puder zapewniający długotrwałe działanie matujące. Pochłania nadmiar sebum i optycznie wygładza cerę, dając efekt „soft-focus”. Kosmetyk sprawdza się najlepiej w przypadku skóry tłustej i mieszanej. Jeżeli masz problem ze świeceniem się skóry, szczególnie w tzw. strefie „T”, to propozycja dla Ciebie. Mimo swoich mocnych właściwości matujących, puder nie przesusza cery. (pixiecosmetics)


INCI: Cellulose

W 100% zgadzam się z tym co powiedział już o tym pudrze producent. Bardzo dobrze sprawdza się przy cerze tłustej, u mnie w połączeniu z podkładem Pixie daje idealny mat na ok 5-6 h (stosuję go przed i po nałożeniu podkładu), jednak nawet przy 9 godzinach poprawki nie są konieczne (wystarczy użycie bibułki matującej), nałożony na cerę posmarowaną tylko kremem mat pozostaje równie długo co przy zastosowaniu z podkładem. Jeśli nałożymy dużo produktu uzyskamy płaski, mocny mat, jeśli zależy nam na delikatniejszym efekcie należy nałożyć produktu odpowiednio mniej. 

Cena za 3,5 g produktu to 39,90 zł, za 6,5 g zapłacić należy 59,90 zł w sklepie Pixie Cosmetics.
 

czwartek, 8 grudnia 2016

Organique, cukrowy peeling do ciała Bloom Essence

Organique jest polską marką kosmetyków inspirowanych naturą. Marka dba nie tylko o ciało a także o zmysły - kosmetyki w jej ofercie są barwne i wyraźnie pachnące. Dzięki kosmetykom Organique proste i codzienne czynności zamienione są w przyjemny rytuał.



Regenerujący peeling cukrowy do ciała o przepięknym zapachu świeżych kwiatów. Masuje skórę, delikatnie pobudza mikrokrażenie, złuszcza i odświeża naskórek. Uelastycznia, wygładza i delikatnie natłuszcza skórę, a wyciągi roślinne pobudzają ją do odbudowy. Doskonała propozycja dla skóry wrażliwej i wymagającej szczególnej pielęgnacji.   




Peeling zamknięty jest w plastikowym słoiczku z metalową zakrętką, opakowanie jest wygodne w użyciu, nie przecieka oraz nie niszczy się. Produkt jest gęsty, wystarczy jego niewielka ilość do wykonania peelingu całego ciała. Drobinki nie są zbyt ostre, można więc z powodzeniem stosować go do cery wrażliwej (wykonując masaż o mniej intensywnym natężeniu) jak i do cery normalnej czy też tłustej (masaż wykonując z odpowiednio większym naciskiem). Wielkim atutem tego peelingu jest jego intensywny, słodki kwiatowo-owocowy zapach. Dobra wiadomość również dla osób nielubiących balsamowania- dzięki zwartości oleju, pozostawia na cerze lekko tłustą warstwę więc kolejna porcja nawilżenia nie jest już konieczna. 

Za 200 ml zapłacić trzeba 59,90 zł co nie jest zbyt niską ceną, jednak warto. Nie obraziłabym się dostając go ponownie np. na święta ;)


Inne produkty marki Organique:
- Mleczna pianka do mycia ciała
- Pomarańczowa pianka do mycia ciała 

środa, 30 listopada 2016

Blogi o tematyce naturalnej pielęgnacji.

Jeśli tak jak ja, jesteście fanami naturalnej pielęgnacji, z pewnością zaciekawią Was blogi które czytam.  Spośród wielu blogów które obserwuję wybrałam dla Was 5 które pokrótce przedstawię oraz powiem za co je sobie tak bardzo cenię.


Naturalna Dusza to blog prowadzony od 2014 r, znajdzie na nim ponad 800 wpisów z przewagą recenzji kosmetyków naturalnych. Dzięki autorce bloga zakochałam się w zakupach w TkMaxie - głównie za sprawą recenzji tak wielu produktów zakupionych właśnie w tym sklepie. Warto zajrzeć do zakładki unikaj w której znajdziecie listę złych składników.


Zdrowo naturalnie to dosyć popularny blog prowadzony od 2013 roku. Znajdziecie na nim ponad 1000 wpisów - prawdziwa kopalnie recenzji produktów, gdy cofniemy się do trochę starszych wpisów znajdziemy m.in. przepis na frytki z batatów oraz  wiele innych wpisów dotyczących zdrowego stylu życia.


Kosmetologia, Naturalnie! to blog prowadzony przez mgr. kosmetologi Agnieszkę. Znajdziemy w nim recenzje kosmetyków a także dużo ciekawych porad takich jak wpis o oczyszczaniu twarzy bez detergentów.  


My Lovey Fuchsia, młody ale prężnie rozwijający się blog prowadzony przez moją imienniczkę. Znajdziecie na nim wiele porad oraz recenzji produktów. Zachęcam do zajrzenia do zakładki INCI-krok po kroku -jest to genialny projekt w który autorka musiała włożyć sporo pracy! 



Uśmiechnięte oczy to blog który kojarzy mi się bardzo pozytywnie już nawet sama nazwa to wskazuje ;) Znajdziecie na nim recenzje łatwo dostępnych i tanich kosmetyków oraz coś dla fanów mydełek w kostce - całkiem sporo recenzji mydeł (ja za mydłami w kotce nie przepadam ale czytając te recenzje co chwile dopisywałam coś do wishlisty :D).


Jeśli znasz (lub sama prowadzisz) blogi o tematyce naturalnej pielęgnacji - koniecznie daj znać w komentarzu! :)

Cammy.

piątek, 18 listopada 2016

Mokosh masło do ciała melon z ogórkiem

Do recenzji tego produktu podchodziłam jak pies do jeża przez długi długi czas. W końcu nie łatwo jest napisać recenzję masła do ciała gdy nie lubi się czynności balsamowania. Postarałam się i jest! :)

Mokosh to polska marka kosmetyków naturalnych, jej nazwa pochodzi od bogini ziemi Mokosh. 


Masełko zamknięte jest w metalowym pudełku o minimalistycznym wyglądzie. Jego pojemność to 120 g które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Masło ma dosyć twardą konsystencję jednak rozpływa się pod wpływem ciepła naszych palców, również gdy w pomieszczeniu jet gorąco - topi się i nadbiera konsystencji właśnie masła. Z tego też względu nie polecam go do stosowania latem, zdecydowanie lepiej użyć go jesienną lub zimową porą. Posiada delikatny, rześki i przyjemny zapach.
Produkt jest bardzo wydajny, wystarczy jego niewielka ilość - trzeba uważać żeby nie przesadzić, kilkakrotnie zdarzyło mi się wieczorem wsmarować go za dużo i rano nadal miałam tłuste ciało. Wchłania się dosyć wolno ale za to pozostawia nawilżoną i natłuszczoną cerę przez długi czas ( u mnie są to nawet 24 h!).


W składzie są same dobroci: masło shea, olej migdałowy, wosk pszczeli, olej jojoba, olej arganowy, olej z kiełków pszenicy. Na stronie producenta można zakupić to masło w cenie 49 zł za 120 g.

Czy miałyście okazje stosować to masło? Jeśli tak to jak się u Was sprawdziło? Czy znacie może inne produkty tej marki godne uwagi? :)

Cammy.


Inne produkty tej marki na moim blogu:

sobota, 29 października 2016

Sukin, nawilżająca odżywka do włosów

Sukin jest australijską marką kosmetyków naturalnych, odpowiednich również dla wegan. Firma powstała w 2007 roku z misją wprowadzenia kosmetyków niedrogich o wysokiej jakości oraz efektywnym działaniu. Urzekło mnie motto firmy Skincare that doesn't cost the earth.



Nawilżająca odżywka dostępna jest w butli o pojemności 500 ml w cenie 7,95 AUD (dolar australijski). W Polsce spotkałam się z produktami tej marki w TkMaxie, gdzie za odżywkę zapłaciłam 39,90 zł. Ostatnio widziałam ją również w kilku sklepach internetowych, jednak cena była dużo wyższa.



Odżywka dostarcza nam wszystkich 3 grup składników: humektanty (aloe barbadensis leaf), proteiny (hydrolyzed wheat protein) praz emolienty ( sesamum indicum seed oil, avocado oil itd). Na co dzień moje włosy potrzebują emolientów, jednak nastał taki dzień że szaleńczo potrzebowały humektantów i ta odżywka okazała się być wybawieniem. Gdybym miała stosować ją codziennie to szału by nie było, jednak gdy zareagowałam na wyraźną potrzebę włosów- sprawdziła się idealnie.




Cammy.

czwartek, 13 października 2016

Nova Kosmetyki (GoCranberry), żurawinowy płyn micelarny

Podstawą pielęgnacji twarzy jest jej oczyszczanie. Jeśli stosujemy makijaż twarzy i/lub oczu do oczyszczania musimy przykładać się jeszcze bardziej. Pierwszym etapem demakijażu jest u mnie zastosowanie płynu micelarnego, jeden z nich dziś Wam zrecenzuję. Na wstępie pragnę zaznaczyć: płynu micelarnego używam głównie do demakijażu oczu (twarz też ale głównie jednak oczy).


GoCranberry to jedna z 3 linii marki Nova Kosmetyki, posiadam 3 produkty tej marki z czego dopiero 2 miałam okazję używać i z 2 nie byłam zadowolona, jednym z nich jest właśnie opisywany dziś płyn. 
Produkt otrzymujemy w przezroczystym opakowaniu z prostą ale ciekawą i miłą dla oka szatą graficzną. Pojemność 150 ml wystarcza na prawie 2 miesiące, kosztuje ok 17 zł.


Na początek zerknijmy na obietnice producenta, szczególną uwagę chciałabym zwrócić na słowa: 
pozostawia skórę odświeżoną i wolną od podrażnień; 
łagodne działanie płynu; 
polecany jest także osobom o wrażliwej skórze
Osz kurcze co za bzdury! 


Podczas stosowania tego płynu oczy bardzo mocno mnie pieką! Gdy mam jakieś podrażnienie na twarzy to mnie ono pali. NIE jest to łagodny płyn!
Ze zmywaniem radzi sobie nie najgorzej, usuwa większość makijażu ale zajmuje mu to nieco dłużej co wymaga dłuższego kontaktu płynu z okiem co z kolei powoduje u mnie rozdrażnienie, no bo wiecie - to szczypie... 

Jestem na nie. O wiele bardziej polubiłam płyn micelarny marki Vianek, Sylveco i Biolaven. Czy możecie polecić mi coś wartego przetestowania (ale koniecznie musi być to naturalny produkt)? :) Jakie są Wasze ulubione płyny micelarne?

Cammy

niedziela, 9 października 2016

Jak pielęgnowałam swoje włosy w ubiegłym miesiącu - wrzesień 2016

 Zdarzało mi się nieśmiało wychodzić na bloga z postem dotyczącym pielęgnacji moich włosów, teraz jednak śmiało przedstawiam Wam nową serię na blogu, czyli kilka słów o tym w jaki sposób pielęgnowałam włosy w ubiegłym miesiącu.




Mycie.
Włosy myję codziennie bo skóra głowy tego potrzebuje. Myję tylko skórę głowy, po czym pozwalam pianie zsunąć się po włosach. We wrześniu stosowałam 2 szampony Ec Laboratorie: wzmacniający objętość i wzrost oraz kojący do wrażliwej skóry głowy. Są delikatne ale dobrze oczyszczają, nie podrażniają. Szampon który ma dodawać objętości wcale jej nie dodaje ;)


Odżywianie.
Po każdym myciu włosy otrzymują dawkę odżywienia. We wrześniu była to emolientowa odżywka z awokado marki Planeta Organica oraz humektantowo-emolientowo-proteinowa Sukin. Odżywki Sukin używałam raz na kilka dni i dostarczała ona idealnej ilości humektantów i protein. W pozostałe dni odżywka z awokado. 


Olejowanie.
We wrześniu włosy olejowałam co 2-3 dni, czasem zdarzała się dłuższa przerwa. W tym celu stosowałam olej z nasion marchwi. Jest jeszcze trochę za wcześnie na konkretną opinię ale zauważyłam że włosy bardzo go polubiły.

Zabezpieczanie końców.
W tym temacie było trochę biednie. Kilka razy nałożyłam jedwab Green Pharmacy i kilka razy olej z nasion marchwi. W październiku będzie lepiej!




We wrześniu byłam na 10 dniowych wakacjach w Turcji więc mogę stwierdzić że włosy miały ze mną bardzo ciężko. Najbardziej ucierpiały końce włosów, jednak nie zdecydowałam się na ich podcięcie.
Cammy.

czwartek, 6 października 2016

Yankee Candle - Flowers in the sun

W kalendarzu jak i w powietrzu czuć już jesień, jednak recenzja ostatniego wosku kolekcji Warm Summer Nights ciągle czekała na swoją publikację i chyba jest to ostatni moment przed jesiennymi zapachami :)


Flowers in the sun - bright, sweet blooms
A remarkably bright scent of sweet blossoms which conjures up images of a walk in the garden, with sunlight spilling over all the golden colours.

Top: lemon, orange
Middle: blooming azaleas, rosebuds, pink waterlilies,
Base: sweet airy musk


Wosk z kwiatowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o promiennym zapachu słodkich kwiatowych pąków, przywołujący wspomnienie przechadzek po malowniczych, kolorowych ogrodach. (goodies.pl)


Nie jestem osobą która lubi kwiatowe zapachy więc nawet nie spodziewałam się tego, że  Flowers in the Sun  może mi się spodobać. Powąchałam wosk 'na sucho' i przepadłam. Nie wyczułam woni typowych kwiatów, a coś delikatnie słodkiego, bardziej w stronę owoców? Jeśli jednak są to kwiaty, to słodkie kwiaty. Zapach jest otulający i bardzo pozytywny. Niestety posiadany przeze mnie wosk posiadał jedną wadę, dosyć szybko z wosku ulatniał się zapach - 1/4 wosku wystarczała na niecałe 4 godziny palenia. W przyszłości skuszę się ponownie na ten zapach, może w formie samplera lub małej świecy.


 Cała kolekcja Warm Summer Nights dostępna jest na stronie goodies.pl

wtorek, 4 października 2016

Naturalnie z pudełka październik 2016

Po dwumiesięcznej przerwie zatęskniłam za Naturalnie z pudełka. Musiałam zakupić kolejne pudełko, musiałam. Od mojej ostatniej przygody zmienił się wygląd opakowania. Poprzednie pudełko możecie zobaczyć tutaj.


Czym jest Naturalnie z pudełka? Informacje zawarte na stronie internetowej idealnie opisują czym jest pudełko. Zamówienia zbierane są do 15 dnia poprzedniego miesiąca, koszt to 89 zł.



Tak przedstawia się edycja październikowa: gąbka 'konjac' Yasumi, super blend Cztery szpaki, dezodorant ałunowy BioPha, szampon rokitnikowy White Agafia, maseczka tkaninowa do twarzy lub pod oczy Dizao.


Szampon rokitnikowy White Agafia (Pervoye Reshenie) to nowość na polskim rynku. Produkt posiada certyfikaty: Ecocert oraz Cosmebio. Szampon ma unieść nam włosy u nasady, nadać im puszystość i objętość a także delikatnie oczyścić skórę głowy nie zakłócając naturalnej równowagi. Wartość szamponu to 12,55 zł.


Dezodorant ałunowy o zapachu granatu marki BioPha. Jest to produkt ekologiczny, posiada certyfikat Ecocert.
Wartość produktu to 26,90 zł.



Super Blend marki 4szpaki to kosmetyk składający się z trzech produktów: masła shea, masła kakaowego i oleju kokosowego. Jest to uniwersalny kosmetyk, może być zastosowany jako balsam, olejek do masażu, maska do włosów czy też dodatek do kąpieli. Wartość produktu to 30 zł. 



Gąbeczka konjac Yasumi. 100% naturalna gąbka wykonana z korzenia azjatyckiego drzewa konjac. Gąbkę można stosować do mycia twarzy (z żelem/pianką do mycia twarzy lub zmywania oleju), masażu twarzy a także do zmywania maseczek. Wartość produktu to 19 zł.


Dizao maseczka tkaninowa do twarzy lub pod oczy o wartości 9 zł.
Trafiłam na maseczkę pod oczy z kwasem hialuronowym. Jej zadaniem jest aktywacja syntezy kolagenu i elastyny, regeneracja komórek oraz zwiększenie właściwości ochronnych skóry.


Jak oceniam zawartość pudełka? 
Szampon jak dla mnie na plus, i to jeszcze idealny rodzaj dla mnie - zwiększający objętość. Super blend też jest super ;) bardzo uniwersalny kosmetyk dla którego każdy znajdzie zastosowanie. O konjac sponge wiadomo było jeszcze przed zamówieniem pudełka, ja jestem tej gąbeczki bardzo ciekawa i już nie mogę się doczekać aż jej użyję. Maseczek nigdy nie za wiele więc Dizao też oceniam na plus. Niestety nie jestem przekonana do dezodorantu ałunowego BioPha. Ałun nie jest może tak bardzo szkodliwy jak aluminium (przyczyniające się do raka piersi!) ale też nie jest do końca przyjaznym składnikiem. 

A co Wy myślicie o zawartości październikowego pudełka?

Cammy.


sobota, 24 września 2016

Koreańska metoda pielęgnacji twarzy

Ostatnio bardzo modne i pożądane stały się azjatyckie kosmetyki. Na fali popularności jest również książka autorstwa Charlotte Cho Sekrety urody koreanek, elementarz pielęgnacji. Na podstawie tej książki, przedstawię Wam jak pielęgnować twarz wg. metody koreańskiej.

Ładna cera ... jest rezultatem stosowania produktów które są skuteczne, i korzystania z nich w odpowiedniej kolejności. Należy odpowiednio oczyszczać skórę, złuszczać, kurować, nawilżać oraz chronić.

1. Kosmetyk do demakijażu i olejek myjący

Rytuał pielęgnacyjny rozpoczynamy od zmycia makijażu oczy środkiem do demakijażu. Następnie, do oczyszczenie twarzy należy użyć olejku myjącego. Charlotte Cho proponuje nałożenie oleju na suchą skórę, ale z pewnością jako pierwszy krok można zastosować metodę OCM. Olej rozpuści tłuste zanieczyszczenia.

2. Kosmetyk myjący na bazie wody

Drugi etap pielęgnacji to umycie twarzy po raz drugi, za pomocą kosmetyku na bazie wody - żelu do mycia twarzy. 

3. Kosmetyk złuszczający

Skórę powinno się złuszczać 1-2 razy w tygodniu. Dzięki peelingom brud w zatkanych porach jest rozbijany, martwy naskórek starty. Struktura cery zostaje poprawiona i rozjaśniona co ułatwia wchłanianie kosmetyków z dalszego etapu pielęgnacji. Kosmetykiem złuszczającym może być peeling mechaniczny lub chemiczny (enzymatyczny).


4. Tonik

Tonik pomaga przywrócić skórze jej naturalne PH- regenerują barierę ochronną skóry a także przygotowują cerę na przyjęcie kolejnych kosmetyków. PS: W roli toniku świetnie sprawdzają się też hydrolaty

5. Esencja

Esencja jest sercem koreańskiego rytuału, uważana jest za najważniejszy etap. Esencja posiada lżejszą konsystencję od serum. Z tego co się orientuję, esencje produkują jedynie azjatyckie marki, więc na próżno szukać nam esencji na sklepowych półkach w Polsce.


6. Ampułki, koncentraty, serum

Te kosmetyki stosuje się na konkretne problemy skórne np. w przypadku przebarwień wybieramy serum rozjaśniające.


7. Maseczki w płachcie

Maseczka w płachcie jest duszą koreańskiego rytuału pielęgnacyjnego. Powinno się ją stosować dwa razy w tygodniu, jest to równie rytuał relaksacyjny. Dlaczego Charlotte proponuje nam maseczki w płachcie a nie zwykłe maseczki które znane są w Polsce? Zadaniem płachty jest  jest powstrzymanie substancji aktywnych przed ulatnianiem  się a tym samym skóra powinna wchłonąć większą ilość składników.


8. Krem pod oczy

Skóra wokół oczu jest najdelikatniejsza. Konsystencja kremu pod oczy powinna przypominać ampułki i esencje.


9. Kosmetyk nawilżający

Nawilżanie jest najważniejszym etapem wieczornej pielęgnacji, raz w tygodniu zamiast kremu zalecane jest nałożenie całonocnej maseczki nawilżającej aby cera otrzymała jeszcze więcej nawilżenia.

10. Emulsja z filtrem przeciwsłonecznym

Koreańska metoda pielęgnacji przewiduje kilkukrotne nakładanie w ciągu dnia produktu z filtrem, nawet gdy cały dzień siedzisz w domu w pobliżu okna. Filtr przeciwsłoneczny powinno stosować się przez cały rok.

czwartek, 15 września 2016

Yankee Candle, Sunset Breeze

Gdy pojawiła się informacja o kolekcji Q3 - Warm Summer Nights wiedziałam że muszę wypróbować każdy zapach. W skład kolekcji wchodzą cztery świece: Dreamy Summer Nights, Sunset Breeze, Passion Fruit Martini oraz Flowers in the sun.


Sunset Breeze - an evening beach stroll
 Take an evening stroll on a beach, with scents of tropical fruits moving on the breeze, back and forth, just like the surf.

Top: tropical pineapple, peach, mango
Middle: pear blossom
Base: musk



Wosk z rześkiej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic o zapachu soczystych owoców tropikalnych rozchodzących się w powietrzu w rytmie morskich fal. Senset Breeze jest jak wieczorny spacer po plaży. (goodies.pl)



Gdy wąchałam na suchą tą kolekcję  Sunset Breeze spodobał mi się najbardziej. Zdecydowanie czuć w nim było nuty rześkie które bardzo lubię. Rozpaliłam kominek i wrzuciłam 1/3 wosku. Moją pierwszą myślą było: delikatniejsza wersja Passion Fruit Martini! Nic dziwnego, oba zapachy posiadają podobne nuty zapachowe. Przypisałabym ten wosk do kategorii owocowe, bo tak jak w przypadku jego brata, czuć owoce. Kolejna propozycja na letnie dni.


Cała kolekcja Warm Summer Nights dostępna jest na stronie goodies.pl

piątek, 9 września 2016

Mokosh, hydrolat różany

Mokosh Cosmetics produkuje kosmetyki naturalne które nie należą do najtańszych. Hydrolat różany kosztuje 44,90 zł, śmiało mogę powiedzieć że cena jest dosyć wygórowana. Produkt ten, trafił do mnie poprzez pudełko subskrybcyjne Naturalnie z pudełka, i sama bym go za taką cenę raczej nie kupiła.


Czym jest hydrolat? Hydrolat powstaje poprzez destylację roślin z parą wodną, można określić go jak produkt uboczny procesu uzyskiwania olejków eterycznych. PH hydrolatów jest zbliżone do PH naszej skóry co sprawia że świetnie nadają się w roli toniku. Hydrolat to nie tylko tonik, można go stosować jako baza lub dodatek do kremów, balsamów, maseczek, sprayów do włosów itp.


Wg. strony Mokosh hydrolat różany na bazie krystalicznej wody źródlanej łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia skóry, wzmacnia ściany naczynek krwionośnych. Jest wykorzystywany w zabiegach typu anti-aging; wygładza, napina i regeneruje skórę, a także chroni ją przed szkodliwym działaniem wolnych rodników i czynników zewnętrznych. Hydrolat charakteryzuje się subtelnym zapachem płatków róży.


Hydrolat jest produktem naturalnym, ja jako fanka takich kosmetyków z radością przystąpiłam do testów. Do tej pory miałam okazję stosować już dwa hydrolaty, w tym hydrolat z róży białej, więc byłam bardzo pozytywnie nastawiona do hydrolatu Mokosh. 


Wg, producenta zapach miał być subtelny, no cóż subtelne to na 100% nie jest. Woń jest bardzo przytłaczająca i intensywna ale kto by się zraził zapachem? Są przecież inne produkty które pachną gorzej.  

Produkt zamknięty jest w opakowaniu z atomizerem, więc rozpoczęłam od stosowania go jako tonik Nie dał żadnych efektów. Produkt za 45 zł nie dał efektów. Powiedzieć, że byłam rozczarowana to mało. Ale to nic, stwierdziłam że wypróbuję go jako dodatek do maseczki.
Pierwsze podejście to połączenie go z glinką złotą która działa na moją cerę świetnie. I to była masakra. Cała twarz była w odcieniu ciemnego różu. Do tego szczypała i była dosyć ciepła. Naiwnie stwierdziłam że może połączenie z tą glinką nie zadziałało więc postanowiłam wypróbować hydrolat jako maseczkę tonikową (materiałowa płachta nasączona hydrolatem, pozostawiona na twarzy przez ok 10 min chociaż w tym wypadku nie wytrzymałam nawet 5). Powtórzył się horror, twarz ciepłą i mocno różowa. I na tym zakończyłam moją przygodę z hydrolatem różanym Mokosh.



Cammy.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Nature Moi nawilżający balsam pod prysznic z ekstraktem z migdałów.

Nie lubię balsamowania ciała i myślę że w najbliższym czasie tej czynności nie polubię. Produkty takie jak ten który dzisiaj Wam przedstawię, umożliwiają mi pominięcie nielubianej czynności, balsam o którym mowa jest więc produktem który jak najbardziej zasługuje na oddzielny wpis na moim blogu.


Nawilżający balsam pod prysznic ma myć ciało i jednocześnie je nawilżać. Brzmi idealnie! Jak jest w rzeczywistości?
Balsam (chociaż ja wolałabym nazywać go żelem pod prysznic) ma dosyć gęstą, kremową konsystencję. Pieni się delikatnie ale nie ma problemu z umyciem ciała. Nawilżenie? Jest. Nie jest ono może zbyt spektakularne, ale dla mnie, osoby która nie cierpi się balsamować, jest ono wystarczające.


Czyżby był to produkt idealny? Niestety nie. Zapach tego balsamu jest intensywnie słodki i mi nie przypadł on do gustu. Działanie jednak jest na tyle świetne, że chętnie przetestuję inne wersje zapachowe.

Miałyście okazję stosować produkty marki Nature Moi? Jeśli tak, to jakie możecie mi polecić? :)
Cammy.